Nowy Orlean prawdziwie nas zauroczyl. Nie na tyle jednak, zeby zmieniac plan dalszej podrozy i zostac tam dluzej. Tak wiec - podazajac za pierwszymi zamiarami - przylecielismy do Miami - ostatniego przystanku przed powrotem do domu i zakonczeniem calej wyprawy.
Co tutaj? Na poczatek mila zmiana pogody. Piekne slonce i dwadziescia kilka stopni powietrza. Do tego czysta i ciepla woda Atlantyku (nawet sie w niej wykapalismy), piekna plaza i ... Polacy za sciana w motelu. W zasadzie nie ma o czym pisac, tym bardziej, ze nasze zapedy do zwiedzania, szwedania sie po niekonczacych sie ulicach miast amerykanskich, wlazenia w rozne mniej lub bardziej ciekawe miejsca, chyba sie wyczerpuja. Moze to zmeczenie, a moze swiadomosc, ze juz za trzy dni bedziemy stapac po polskiej, jakze cudownej, ziemi.
Zatem krotka relacja w postaci zdjec. Enjoy!
P.S. Pozdrowienia od Policjantow!
Dzięki:) Troche te fotografie dodaly sil do zmierzenia sie ze slizgawica:)
OdpowiedzUsuńNo wracajcie juz, nooooo...
Gratuluje podrozy poslubnej i ciekawego bloga!
OdpowiedzUsuńPrzyjemnie sie czytalo! :)
Grazie!
-Slecha
P.S. Z nowinek pogodowych: W Rimini pol godziny temu spadl pierwszy snieg!!! YES! YES! YES! :)Jest nadzieja, ze moj maz nie pojdzie jutro do pracy, bo bedzie paraliz drogowy (tu sie nie zmienia opon na zimowe...)!
O, jaka dobra zona! Sie wzruszylam i trzymam kciuki. Niech zapada cele Rimini :)
OdpowiedzUsuńSpokojnego powrotu
OdpowiedzUsuńteż chcę słoneczko ;(
OdpowiedzUsuń