
Przez ostatnie kilka dni goscil nas Nowy Orlean, lezacy pomiedzy mokradlami Luizjany. Zaskakujaco dla nas zimny, bo wieczorami temperatura spadala chyba nawet do 10 st! Samo miasto natomiast, zupelnie z zaskoczenia, wskoczylo w naszym osobistym rankingu miast amerykanskich na zaszczytne drugie lub trzecie miejsce, w zaleznosci od osoby. Dlaczego? Otoz dlatego, ze spora czesc Nowego Orleanu to wiekowe wille i kamienice. I to wiekowe w kategoriach europejskich (po 100-200 lat), a nie amerykanskich (od przedwojnia).


Niewiele juz pozostalo sladow po Katrinie, ktora spustoszyla miasto w 2005 roku. Ocalale dzielnice nadal lsnia i urzekaja zadbanymi obejsciami domow. Pomiedzy nimi kraza zabytkowe juz tramwaje z drewnianymi siedzeniami, a motorniczy witaja pasazerow usmiechem, zartem i pomocna dlonia. Centrum za to tetni zyciem - nawet w srodku tygodnia, w grudniu - kiedy turystow jest niewielu (choc wciaz sporo!).

Najwazniejsza dzielnica jest French Quarter, a najbardziej zatloczona ulica - Bourbon Street. Tam tez udalismy sie pierwszego dnia w poszukiwaniu jazzu i bluesa na zywo. Gdy opowiadalismy o tym drugiego dnia obsludze hostelu - nie kryli swojego zdziwienia. Otoz, do polowy Bourbon St sprawia wrazenie wyjetej z dzielnicy czerwonych latarnii. Neony zapraszaja na striptiz i "world famous love acts", a zdjecia prezentowane przy wejsciu nie pozostawiaja watpliwosci, ze nie chodzi tu bynajmniej o romantyczna milosc Romea i Julii. Nawet Julii i Julii. W drugiej polowie zaczynaja sie knajpy z muzyka na zywo, ale kroluje country i rock. Barow na kilkuset metrach kilkadziesiat, choc akurat teraz raczej pustych, zachecajacych niedobitkow promocjami 3 za 1 itp.

Rownolegle do Bourbon St biegnie Royal St. Rzadko kiedy ulice odzwierciedlaja tak dokladnie swoje nazwy. Royal to bowiem niekonczace sie galerie, sklepy z antykami, balkony z kwitnacymi kwiatami i grajacy uspokajajce melodie tu i owdzie solisci. Drugiego dnia wiedzielismy juz, gdzie trzeba sie udac po porzadna dawke muzyki - na Frenchmen St. Nie naliczylismy zbyt wielu barow, ale wszystkie graly w okolicach jazzu. Wybralismy jeden z nich, gdzie drobne dziewcze spiewalo glosem z plyty winylowej z lat 20. i przy ciemnym piwie spedzilismy kolejna godzine.


W ostatni wieczor wybralismy sie na koncert w katedrze. Nie rozpisujac sie o muzyce, bo i do miana krytykow muzycznych nigdy nie pretendowalismy, mozemy sie za to podzielic malym spostrzezeniem socjologicznym. To, ze kryteria kultury osobistej w Stanach sa pod wieloma wzgledami inne, wiedzielismy od dawna. Wiec glosne rozmowy, zostawianie smieci, smieszne przebrania w kosciele itp. nas nie zaskoczyly. Ale szacun dla pani obok nas, ktora z kolezanka oczekujac na rozpoczecie koncertu dzielila sie wrazeniami na Facebooku, by juz w trakcie - wstac, zrobic zdjecie iPhonem i szybciutko przeslac je z odpowiednim komentarzem na swoje glowne konto z oczekiwaniem, ze znajomi Polubia To.



Czy chce Wam sie ten Nowy Orlean w ogole opuszczac? W Waszej opowiesci jest piekny, troche tak go sobie wyobrazalam:)
OdpowiedzUsuńKoniecznie cieszcie sie temperatura wieczorna +10;) Tu - roztopy, ale ma chwycic, wiec poowijajcie sie na wyjscie z samolotu. A w zyciu - wczoraj na Holowki Podworkowa Gwiazdka, bylo cudnie:)
No to buziaki, hew fan, tejk ker itd.!
M.
Fredzio wypił piwo w godzine? uuuuu chyba trenuje że tak szybko mu poszło :)
OdpowiedzUsuńps: ja juz godzine stoje w korku z nowego portu a jestem kolo XIII LO, tak jest w Gdańsku
OdpowiedzUsuńpewnie małe piwko - na spółę ;)
OdpowiedzUsuń