Skoro tylko przegralismy wszystkie pieniadze w kasynie, wyplynelismy na suchego przestwor oceanu. Znaczy wybralismy sie poza Las Vegas. Chociaz miasto jest posrodku pustyni, trzeba przyznac ze oferuje sporo mozliwosci zagospodarowania czasu. W miescie Rod Steward, David Copperfield, Cher. Poza nim - Hoover Dam, Wielki Kanion i inne parki narodowe.
Hoover Dam to potezna tama, zbudowana w latach trzydziestych, ktora od tego czasu wystapila w dziesiatkach filmow i seriali (gdzie przewaznie jacys zli ludzie chcieli ja uszkodzic, ale dobry Amerykanin im przeszkadzal). Poniewaz jest oddalona od LV o 30 mil, zbiornik ktory tworzy stanowi zapas wody dla miasta, a dodatkowo elektrownia wodna pozwala neonom kasyn swiecic od zmierzchu do switu. Pomijajac chwilowo chronologie wydarzen, gdy wracalismy do Las Vegas poznym popoludniem - niesamowite wrazenie robi wylaniajace sie nagle zza pustynnych wzgorz morze swiatel.
Placu Defilad nie zostal "podarowany", a wlasnie "zbudowany przez polski geniusz i pracowitosc Narodu" - bylby dzis niekwestionowanym powodem do dumy i celem pielgrzymek wzruszonych obywateli. Jak Hoover Dam.
Mielismy szczescie, bo w pazdzierniku tego roku oddano do uzytku (monumentalny, a jakze) most laczacy dwa brzegi rzeki, dwa stany i dwie strefy czasowe. Nam dal mozliwosc obejrzenia tamy z innej perspektywy, a korzystajacym z autostrady - szybki przejazd. Bowiem na drodze prowadzacej przez tame, ktora dotychczas byla jedynym szlakiem miedzy Arizona i Nevada w okregu kilkuset mil, prowadzone sa kontrole bezpieczenstwa przejezdzajacych pojazdow.
Za Skalistymi Gorami, ktore leza na granicy Stanow zaczyna sie pustynia. Po horyzont ciagna sie suche piaski z rosnacymi, czy raczej uschnietymi i czekajacymi leszych czasow, trawami. Linie horyzontu zaklocaja tylko ciemne i grozne gory - wygladajace jak pospiesznie doczepione, zeby nie zanudzic kierowcow korzystajacych z ciagnacej sie miedzy piaskami autostrady.
Lezace po drodze do Wielkiego Kanionu miasteczka eksploatuja na potege legende Route 66 (tak, ktora rozkwitala w latach 30.), ktorej poczatek i koniec mielismy juz okazje ogladac. Teraz przyszedl czas na przejazdzke. Zatrzymalismy sie w jednym z takich miasteczek - Williams, AZ - pieknie przystrojonym juz na swieta. Swiateczna atmosfere potegowala dodatkowo temperatura i zimowy zapach powietrza. Lokalna gazeta nazywala sie zreszta "North Pole News". Nic w tym dziwnego, skoro miasto lezy na wysokosci ponad 2000m n.p.m.*
Teraz wrocilismy do Las Vegas i czekamy, az odwroci sie nam karta. Nie w kasynie jednak. Po prostu polowa z nas walczy z grypa.
* z okna naszego hotelu widzielismy piekny szyld "Firearms, gifts, Avon".
No to zdrowia życzę
OdpowiedzUsuń