środa, 15 grudnia 2010

Koniec

Amerykanie - nie pokusimy sie o pelny rys socjologiczny spoleczenstwa amerykanskiego. Tylko kilka ogolnych uwag. Pierwsza to taka, ze takiej roznorodnosci narodowosciowo-jezykowej chyba nigdzie nie mozna doswiadczyc. Nieraz zdarzylo nam sie jechac autobusem/metrem i slyszec wokol siebie kilka jezykow obcych na raz. Oczywiscie prym (obok angielskiego) wiedzie hiszpanski z racji na ogromna mniejszosc latynowska. Tej roznorodnosci towarzysza tez ogromne podzialy. Niemal kazde wieksze miasto ma oddzielne dzielnice Chinczykow, Meksykanow, Polakow, Afroamerykanow, bialych Amerykanow itd., ktorych granice sa rzadko przekraczane przez inne narodowosci. Te podzialy znajduja odzwierciedlenie w wielu sferach zycia. Przykladem moze byc komunikacja publiczna. Gdy podrozowalismy Greyhoundem, najczesciej bylismy jedynimi bialymi twarzami w autobusie, gdy Amtrakiem (pociagiem) - otaczali nas raczej biali Amerykanie (pewnie ze wzglegu na duzo drozsze bilety). Trzeba jednak uczciwie przyznac, ze Amerykanie sa w zdecydowanej (doswiadczonej przez nas) wiekszosci niezwykle przyjaznymi ludzmi. Usmiechaja sie na ulicy, chetnie wskazuja droge, zagaduja w miejscach publicznych, proponuja pomoc, gdy zobacza dwojke mlodziakow z mapa czy przewodnikiem w reku, udzielaja wielu zyczliwych i praktycznych porad (jeden zulowaty pan w Nowym orleanie nawet ostro nas zjechal, gdy na jego pytanie, czy moze nam jakos pomoc, odpowiedzielismy, ze nie, bo wiemy, gdzie mamy jechac. Oczekiwal jednak, ze jego pomoc zostanie przez nas przyjeta). Na dluzsza mete sa jednak dosyc meczacy. Glownie ze wzgledu na glosny sposob bycia (wydzieranie sie przez telefon, dzielenie sie swoja ulubiona muzyka itakietam; przy czym wydaje sie, ze natezenie glosu rosnie wraz z zawartoscia pigmentu w skorze) oraz "brudaskowosc" i niechlujnosc (smiecenie wokol siebie, zostawianie resztek jedzenia, rozlewanie sody - w kinach, poczekalniach, autobusach...)

Chipotle - niechetnie przyznajemy, ze zauroczyl nas jeden z fastfoodow. Usprawiedliwiamy sie tym, ze to fastfood z jedzeniem meksykanskim, wiec prawie jak restauracja. Jedzenie wysmienite, ceny przyjazne - czego wiecej chciec?

Drogi - zaskoczylo nas to, ze drogi sa o niebo lepsze niz w Polsce! Cale Stany pokryte sa gesta siatka autostrad miedzystanowych, a do tego sa jeszcze autostrady stanowe, drogi szybkiego ruchu i inne, pomniejsze drozyny. Wszystkie sa szerokie, czesto dwu- a czasem i siedmiopasmowe. Co jakis czas autostrady przecinaja sie, a wtedy w danym miejscu (np. na sodku pustyni) wyrasta kilkupoziomowa betonowa instalacja. Amerykanie tak bardzo popieraja jazde bezkolizyjna, ze nawet na zwyklych skrzyzowaniach jest zawsze dodatkowy pas do skretu w lewo, a sygnalizacja zawsze przewiduje osobne zielone swiatla dla skrecajacych. Na odludziach albo mniejszych ulicach w miastach na skrzyzowaniach jest ciekawy system "4-way stop". Kazdy podjezdzajacy do skrzyzowania ma znak stopu, a rusza pierwszy ten, kto pierwszy podjechal. Nie ma przy tym wyscigow, trabienia, a raczej cierpliwosc i zawsze pare sekund zamieszania - kto moze jechac.

Fastfood - nie byl dla nas wielkim odkryciem fakt, ze Amerykanie sa otyli i ze zywia sie glownie w fastfoodach. Ale nie wiedzielismy, ze fastfoodow jest takie mnostwo i ze wciaz przyciagaja takie tlumy. Cenowo "obiad" w przyslowiowym McDonaldzie jest najtansza opcja szybkiego i cieplego posilku. Nie tylko obiad zreszta. Wszystkie serwuja sniadania (z jajkiem do wyboru - zoltym lub bialym), ktore tez ciesza sie spora popularnoscia. A ze kilka razy zdarzylo nam sie przybyc do jakiegos miasta z samego rana, na wlasnych nogach stalismy w dlugich kolejkach w McDonaldzie. Co ciekawe hamburgery to nie tylko specjalnosc fastfoodow. To czesto glowne dania w amerykanskich restauracjach.


Galon - tak, kazdy wie, ze to jednostka miary uzywana w USA. Ale na galony sprzedaje sie tu nie tylko benzyne, ale tez soki, mleko, lody czy sode (patrz: Soda). Piwo niemal tez - pomimo tego ze jest w puszkach, nie wystepuje najczesciej w liczbie mniejszej niz szesciopak.


G6 - Like a G6; jeden z naszych ulubionych hitow, ktory towarzyszyl nam w Stanach. Przede wszystkim w czasach, gdy podrozowalismy samochodem i moglismy sledzic playlisty hitowych stacji, jesli akurat zmeczylismy sie country, ktorej tu nie brakuje, a jest najlepsza do jazdy samochodem. Zatem, jesli chcecie poczuc sie jak podczas USA Road Trip 2010, polecamy wyszukanie w YouTube:
Far East Movement - "Like A G6"
Katy Perry - "Firework"
Rihanna - "Only Girl (In the World)"
Papa Americano - We No Speak Americano
Zac Brown Band - As She's Walking Away
Sugarland - Stuck Like Glue
i cos starszego, ale z aktualnym i prawdziwym przekazem:
Zac Brown Band - Chicken Fried


Jedzenie - w wydaniu amerykanskim najczesciej obrzydliwe. Chleb ma postac gabki (zmiazdzony wraca do pierwotnego ksztaltu), mieso i jajka konsystencja przypominaja pianke, a wszelkie ciastka, paczki itp. zdaja sie miec tylko jeden skladnik - cukier. W ogole to mozna odniesc wrazenie, ze Amerykanie lubia tylko dwa smaki - slodki i slony. Nic pomiedzy. W zasadzie gdyby nie kuchnie imigrantow, jedzenie musielibysmy sprowadzic do przykrego obowiazku. Dzieki Bogu, nawet w niewielkich miasteczkach nie sprawia wielkiego problemu znalezienie restauracji chinskiej, tajskiej, wloskiej, czy (najcudniejszej z mozliwych) - meksykanskiej.


Jogurt - po wielu srednio udanych probach, przestalismy eksperymentowac i stalismy sie wiernymi uzytkownikami marki Yoplait. Wiekszosc jogurtow ma tu postac prawiegalaretki. Wszystkie dumnie nosza miano "nonfat yogurt" i - chyba dla zachowania rownowagi - maja w sobie bardzo duzo cukru. Niewiele maja wspolnego z tym, co w Polsce nazywami jogurtami. Nawet smaki maja inne - mozna oczywiscie znalezc truskawkowy, czy jagodowy, ale wsrod dwudziestu pieciu smakow prym wioda: strawberry cheesecake, Boston cream pie, key lime pie, czy Pina colada.


Kawa - towar deficytowy w Stanach. Oczywiscie mamy na mysli prawdziwa kawe, bo lurowaty napoj o smaku kawowym pija tutaj wszyscy i wszedzie. Rano trudno spotkac na ulicy osobe bez kubka w rece. Ulubiona forma jest kawa (ciepla) zasypana kostkami lodu (nie odwazylismy sie sprobowac). Na poczatku wykrecalo nam mordki, z czasem sie przyzwyczailismy do smaku amerykanskiej kawy, a w niektorych miejscach nawet nam smakowala...


Komunikacja miejska - w wiekszosci miast - pieta achillesowa (poza Nowym Jorkiem). Kursuje rzadko, wolno, w sobie tylko znanych godzinach. W duzej mierze powodem jest fakt, ze wszyscy pasazerowie wsiadaja przez przednie drzwi i albo wylegitymowuja sie z biletow posiadanych, albo kupuja nowe. Zakup odbywa sie przez wrzucenie wyliczonej kwoty do specjalnej maszynki, ktora nie wydaje reszty i nie reaguje w zaden sposob na protesty pasazerow-nowicjuszy, ktorzy wrzucili wieksza kwote niz wymagana. Jazde dodatkowo wydluzaja sami kierowcy, ktorzy witaja sie niemal z kazdym wsiadajacym (co jest bardzo mile), a z niektorymi ucinaja sobie nawet pogawedke. Czasami lubia spozyc na jakims przystanku posilek w postaci frytek, chipsow, czy nawet kurczaka (przy czym kosci laduja za oknem). W wiekszosci spotkanych przez nas przypadkow kierowcy byli bardzo mili, pomocni i przejeci problemami komunikacyjnymi pasazerow. Jesli w autobusie nie ma wyswietlonych przystankow, wykrzykuja nazwy kolejnych przecznic, przy ktorych po pociagnieciu za specjalna zylke, mozna spowodowac zatrzymanie pojazdu. Co wazne - i niespotykane w Polsce - latwo namowic ich na zatrzymanie sie w miejscu innym niz przystanek.


Koscioly - jak juz pisalismy nieraz, koscioly rzadko stanowia wazne punkty na planie miast amerykanskich. Jesli zdarzaja sie okazale budynki swiatyn, nierzadko zasloniete sa przez drapacze chmur, a ich znalezienie wymaga sporej determinacji. Najczesciej wygladem przypominaja zwykle bloki lub supermarkety. Do tego nieraz odnosilismy wrazenie, ze kosciol tu zalozyc moze kazdy, kto ma taka fantazje. Wskazuja na to ich nazwy, lokalizacje (np. w piwnicy kamienicy) oraz liczby wyznawcow. Jesli juz ktos na taki pomysl wpadnie moze za to wybierac sposrod dziesiatkow kosciolow oznaczonych tabliczkami "ON SALE".


Lotniska - od najwiekszych i najbardziej zatloczonych lotnisk na swiecie, po male, niemal domowego uzytku. Lotnisko w USA lezy przy kazdym sredniej wielkosci miescie, a metropolie maja ich po kilka, wiec mozna wybrac to, lezace najblizej swojej dzielni.



Miasto - po wizycie w Nowym Jorku trzeba uczciwie zredefiniowac to pojecie - kazdy we wlasnym sercu. Jesli NYC mialby byc wzorcem, to niewiele miast na swiecie pozostanie... Trzymajac sie jednakklasycznej definicji, kazde z miast amerykanskich zaslugiwaloby na wlasna notke. A z cala pewnoscia San Francisco, Las Vegas, Washington, Nowy Orlean i San Antonio.


Motel - najbardziej goscinne miejsce w Stanach po McDonaldzie. Ilez to nocy w nich spedzonych! Dominuje kilka sieci (Motel 6, Super 8, Howard Johnsonn, Days Inn), ale jest tez sporo "niezaleznych". Najczesciej polozone sa przy autostradach i sa bardzo popularne wsrod podrozujacych samochodami (przez co czasem nie prowadzi do nich zaden chodnik, o czym mielismy okazje sie przekonac). Sa przy tym bardzo korzystne cenowo - srednio 50 USD za noc, przy czym pokoje nierzadko zawieraja "two king beds", czyli po naszemu - dwa, dwuosobowe lozka. Przy podrozowaniu w cztery osoby nie ma lepszej ekonomicznie opcji. Zawsze jest tv z kablowka, najczesciej ekspres do kawy (patrz - "Kawa"), nierzadko mikrofala.


Pizama - zdaje sie byc waznym elementem stroju Amerykanow. Szczegolnie rano mozna spotkac wielu z nich w nocnym ubranku - i to nie tylko na dworcach i przystankach, ale tez w marketach czy kawiarniach.


Soda - czyli napoje gazowane. To niesamowite, ale jest wszedzie i w poteznych ilosciach. Kubkow w jakich sie tutaj ja serwuje, w Europie sie chyba nawet nie produkuje (tzn. nie importuje ich z Chin). Towarzyszy kazdemu posilkowi. Co wiecej - kanapka, to kanapka. Ale kanapka z czipsami i soda to... posilek! (p. tez Fastfood) I jeszcze jedno, bez czego soda nie bylaby soda. Lod. Juz wiem skad w McDonaldach biora te pomysly, zeby pakowac lod do wszystkiego. Otoz w Stanach lodu jest w kubku wiecej niz sody - i to nie jest tania sztuczka sprzedawcow, zeby dac mniej napoju. Nie. Automaty z soda stoja tu najczesciej "wolno", tak samo jak maszyny do lodu. I kazdy laduje go do pelna! To nie dziwi w goracym LA, ale w zimnym Nowym Jorku? Ice machines sa zreszta na standardowym wyposazeniu najpodlejszego motelu, a w sklepach sa lodowki wypelnione worami kostek lodu.


Wypozyczalnia samochodow - zrodlo jedynego sensownego srodka lokomocji w USA. Na lotnisku przed poszczegolnymi agencjami, a jest ich zawsze co najmniej kilka, ustawiaja sie gigantyczne kolejki. Czasem wypozyczalnie sa nieco oddalone od terminali - wtedy kursuja tam darmowe autobusy. Natomiast oddajac samochod, jestesmy kierowani przez kilka kilometrow wielkimi znakami drogowymi "car rental return", wskazujacymi droge na odpowiedni parking (parking w rozumieniu amerykanskim, czyli szesciopoziomowy, betonowy kloc). Dla turystow z zagranicy czesto przewidziana jest dodatkowa niespodzianka w postaci obowiazkowego ubezpieczenia, co winduje cene o kilkadziesiat procent w gore. Z innych srodkow transportu do/z lotniska korzystaja pojedyncze osoby. Czesto dwie. My.

1 komentarz:

  1. Bardzo interesujący post. Dodaję Ciebie do mojej listy najlepszych blogów turystycznych: http://najlepsze-blogi-turystyczne.blogspot.com/. Na pewno jeszcze nie raz tutaj zajrzę. Pozdrawiam, Michalina.

    OdpowiedzUsuń