czwartek, 21 października 2010

Stolyca



Po dlugiej podrozy dotarlismy do stolicy. Po drodze odwiedzilismy Cleveland, w ktorym narodzil sie Rock'n'Roll. Chodzi dokladniej o samo pojecie - uzyl go jako pierwszy dj lokalnej radiostacji, a Cleveland dzisiaj to eksploatuje jak sie da, probujac przyciagnac do siebie turystow. Swiadczy o tym chocby wielkie visitors center w centrum miasta i Rock'n'Roll Hall of Fame, w ktorym przechowywane sa takie dobra kultury, jak okulary Ray'a Charles'a czy Porsche Janis Joplin. Nie bylismy - wiemy to z przewodnika. Poza tym Cleveland to raczej srednio ciekawe miasto. Na naszej mapie znalazlo sie tylko z uwagi na kursujace do niego Megabusy.



Kolejnym przystankiem byl Pittsburgh, do ktorego musielismy dojechac Greyhoundem (amerykanskim pksem). Podobnie jak siostrzane przedsiebiorstwo Amtrak, najwyrazniej nie daje sobie rady z ogromem zadan i w trase wyjechalismy z ponad godzinnym opoznieniem, choc Cleveland bylo pierwszym przystankiem na trasie. Ona sama okazala sie za to niezwykle malownicza, szczegolnie juz przed samym Pittsburghiem, ktory polozony jest miedzy zalesionymi wzgorzami, w rozwidleniu rzeki. Do miasta wjezdza sie jednym z kilkunastu wiszacych nad nia mostow, ktorych jest tu ponoc najwiecej w calym kraju. Samo miasto - jak zwykle miasto amerykanskie. Troche drapaczy chmur, zabytkow sprzed dwoch wiekow. Bez szalenstw.

Bez wiekszego zalu wyruszylismy zatem do Philly, w ktorej mielismy przesiadke do Waszyngtonu. Przesiadka o tyle niekomfortowa, ze trzygodzinna w srodku nocy. Dobrze, ze tuz obok byl dworzec, jeden z piekniejszych i pokazniejszych jakie widzielismy. Co prawda panowie policjanci probowali nas wyprosic z hali, twierdzac ze w nocy jest otwarty tylko dla osob z biletem na pociag, ale poratowal nas czynny cala dobe McDonald's - nakarmil i napoil ciepla herbata.






Z samego rana dojechalismy do Washington DC. Po sniadaniu w centrum (smazona cebula i ziemniaki, do tego cos a'la jajecznica) pojechalismy do naszego hostelu, ktory okazal sie malym domkiem niemal na przedmiesciach. Po drzemce wybralismy sie na maly rekonesans, przynajmniej w zalozeniach. Ostatecznie skonczylo sie na calkiem sporym spacerze, burrito i wysluchaniu wykladu pod Bialym Domem o tym, ze Obama siedzi w kieszeni krolowej brytyjskiej. Jutro zglebiamy szczegoly!


2 komentarze:

  1. ps. Szymuś i Oliwka pozdrawiają i całują (a tatuś czeka na jakiś prezencik:)

    http://picasaweb.google.pl/mfilasinska/Od6Miesiaca#5529456469527118994

    OdpowiedzUsuń