sobota, 23 października 2010

Miasto kolumn

Na poczatku zart. Zart-pytanie:
Na jakiej czesci ciala prezydenta wzorowano sie, projektujac Washington's Monument?



Po drugim dniu zwiedzania stolicy USA wiemy juz na pewno - trudno nie uznac Waszyngtonu za jedno z najbardziej reprezentacyjnych i zadbanych miast sposrod tych, ktore dane nam bylo zobaczyc w zyciu (czy to w realu, czy mniej namacalnie). Szerokie ulice, niskie zabudowania (w porownaniu z innymi amerykanskimi miastami; najwyzsza budowla jest wspomniany na poczatku monument), liczne zielone miejsca powoduja, ze w Waszyngtonie oddycha sie pelna piersia, a dostep do swiatla jest niemal niezaklocony (co jest bardzo duzym luksusem po wizytach w NYC czy nawet Chicago, gdzie centra finansowo-biznesowe tona w polmroku, a promienie sloneczne niemal nie maja szans na dotarcie do zwyklego smiertelnika przemieszczajacego sie miedzy wiezowcami). Dodatkowo sprawe ulatwia fakt, ze niemal wszystkie budynki sa biale lub do bieli zblizone (dodatkowo - tak na marginesie - wyposazone sa w ogromne schody i wielkie, majestatyczne kolumny, wiec momentami czujemy sie bardziej grecko niz amerykansko). Doceniamy to szczegolnie mocno, zwazywszy na fakt, ze pogoda jest przepiekna i bardziej przypomina polskie lato, niz pozna jesien (dzisiaj np. mielismy tu ponad 20 stopni).


Za nami bardzo intensywny dzien, ktory uplynal w wiekszosci pod znakiem muzeow (Warto podkreslic, ze wszystkie muzea w stolicy, a jest ich tu bardzo wiele, sa za darmo. Oczywiscie jestesmy za to Amerykanom bardzo wdzieczni, choc wiemy, ze z ich utrzymaniem maja coraz wieksze problemy). Zaczelismy dosc ostro, bo od Holocaust Memorial. Zbior materialow - wprost imponujacy; z bramami z polskich miast wlacznie. Forma przedstawienia - calkowicie multimedialna (bardzo przypominajaca Muzeum Powstania Warszawskiego). Aspekt polski mocno rozwiniety, choc zal ogromny, ze w takim trudnym aspekcie. Muzeum zdecydowanie nalezy do kategorii "must see", z zastrzezeniem, ze trzeba zarezerwowac na nie dobrych kilka godzin.


Potem ruszylismy do Muzeum Historii Naturalnej - najczesciej odwiedzanego przez turystow obiektu. Co tutaj? Glownie wypchane zwierzeta badz ich szkielety. Pewnie bardziej ciekawe byloby wybranie sie do porzadnego zoo, gdyby nie rozmach i zasoby muzeum, ktore niemal rzucaja na kolana (od prawdziwych szkieletow dinozaurow po wspolczesne zwierzeta zyjace na wszystkich kontynentach), a takze fantastyczny sposob ich prezentacji (efektowny i edukacyjny zarazem - bawiac uczy, uczac bawi). Kolejnych kilka godzin wyjetych z zycia.




Dzisiaj zjedlismy tez bodaj pierwszy, iscie amerykanski obiad. Innymi slowy - odwiedzilismy McDonalda. A dzieki promocji, ktora teraz obowiazuje przy wiekszosci zamowien - wygralismy jeszcze lody i frytki. Wow! Musimy tam wrocic!



3 komentarze:

  1. Hellooooo, juz 4 dni nic nie piszecie!!! Bryka, Slecha czeka z nieciepliwoscia na newsy z wielkiego swiata!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kasia, Ty sie nie denerwuj. Juz nadrabiamy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To słabe te stany skoro dopiero teraz "zmusiły" was do wizyty w Makusiu :)

    Co do Muzeum Historii Naturalnej to czy to nie tam nagrywany był film "Noc w muzeum" z Benem Stillerem??

    OdpowiedzUsuń