poniedziałek, 11 października 2010

Columbus Day!


Dzisiaj pierwszy raz zaskoczyl nas deszcz. A dokladniej ulewa z piorunami. Zanim to jednak mialo miejsce, zdazylismy spedzic uroczy dzien na slonecznym i cieplym Manhattanie. Od tygodnia w ciagu dnia temperatura nie spada ponizej 20 stopni (naszych; okolo 70 ich). Dzien zaczelismy od parady z okazji Columbus Day (dzien ten obchodzony jest na obu amerykanskich kontynentach jako uczczenie Kolumba i jego dziela odkrycia nowych ladow). Sama parada dosyc zabawna. Kilkugodzinny przemarsz reprezentantow roznych grup zawodowowych (NYC Sanitation - New York the strongest), szkol licealnych i uniwersytetow, szpitali, kolek zainteresowan, politykow. Ku naszemu zaskoczeniu niemal wszyscy uczestnicy obwieszeni byli wloskimi flagami, a z co drugiej platformy rozchodzilo sie piekne italo-disco (czasami italo-techno) na setki decybeli. Okazuje sie, ze potomkowie wielkiego odkrywcy swietuja na calego. A Kolumbowi wyprawy sfinansowac nie chcieli!



Popoludniem przeplynelismy sie promem na Staten Island. Z oddali nabralismy dla miasta nowego szacunku. Zaczelismy sie powoli przyzwyczajac sie do betonowo-lustrzanej dzungli, wiec wyprawa odswiezyla nam spojrzenie. (Dla wyobrazenia jakby caly dzien chodzic po Swietokrzyskiej miedzy Emilii Plater i Rondem ONZ). Imponujaca panorama Manhattanu, prawdziwie szerokie Hudson i East Rivers i witajaca od dziesiatek lat miliony emigrantow Statua Wolnosci, obiecujaca nowy, wspanialy swiat.

Burza zlapala nas po wyjsciu z Empire State Building, z ktorego tarasow podziwialismy wieczor nad tym nigdy nie zasypiajacym miastem. Rozswietlona panorama, az po horyzont, ale przede wszystkim nieustajacy szum. Jak w ulu. Wszystkie robotnice pracuja, kiedy patrzymy na nie z "capitol of the capital".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz