wtorek, 19 października 2010

Ann Arbor





Amtraki, choc niewiele maja wspolnego z punktualnoscia, trzeba uczciwie przyznac - sa bardzo wygodne. Do tego z bardzo pomocna i sympatyczna obsluga. Moze nawet do przesady, bo wejscie i wyjscie z pociagu odbywa sie przez jedne tylko drzwi, przy ktorym konduktorzy ustawiaja dodatkowy stopien i pomagaja wszystkim na waskich schodach, zagajajac przy tym przyjaznie. Oznacza to tyle, ze cala operacja (na takim wygwizdowie, jak Buffalo Depew, co dopiero na wiekszych stacjach) trwa absurdalnie dlugo. Zagadka sa tez dla nas pasazerowie, ktorzy schodza sie na pociag mniej wiecej 2 godziny przed jego odjazdem. Dzis w Ann Arbor zawiadowca stacji, ktory przechowal nam bagaze na czas przesiadki, z wielka satysfakcja pozwolil nam na przyjscie na pociag "nawet 15 min przed odjazdem pociagu". Juz na pokladzie kazdy dostaje karteczke z miastem w ktorym wysiada, ktora umieszcza sie w widocznym miejscu, by konduktor przed wjazdem na stacje mogl obudzic czy poinformowac o zblizajacym sie celu podrozy.

Miedzy jednym a drugim pociagiem czeka na nas transfer autobusem (wspolczujemy czekajacym na nas ponad 2 godziny wspolpasazerom). Jedziemy m.in. przez Detroit, miasto-symbol amerykanskiego przemyslu, ktore odchowalo m.in. Eminema. Siadam przy oknie i notuje na kolanie kolejne wersy bloga.

Wspomniane Ann Arbor jest przesympatycznym miasteczkiem uniwersyteckim. Samo ma 100 000 mieszkancow, ale wieksza jego czesc to zabudowania uniwersyteckie (University of Michigan). Zlote i czerwone liscie, szerokie ulice spokojnych osiedli z domami jednorodzinnymi. Do tego przewijajacy sie tu i owdzie studenci oraz punkt centralny - odbywajacy sie w soboty targ warzyw i owocow od tutejszych rolnikow, gromadzacy mnostwo mlodych par z dziecmi. W soboty odbywaja sie tu rowniez mecze futbolowe, wiec co druga osoba ubrana jest w zolto-niebieskie barwy Wolverines, a na samochodach i oknach domow powiewaja dumnie flagi i proporce. Wydaje sie, ze to idealne miejsce do zamieszkania - sielanka i oaza spokoju. A moze to tylko sloneczny, sobotni poranek?

Kolejny etap naszej drogi, do Kalamazoo, wiedzie przez jesienne lasy, pola, jeziora, rzeki. Bogata flora i fauna. Przy mijanych od czasu do czasu domach rowno przyciete trawniki, a na cmentarzach - flaga amerykanska przy kazdym nagrobku. wszystko wydaje sie tak sielankowe, ze az nierealne.

(Komentarz z dnia 16.10.10.)

5 komentarzy:

  1. nie no foty robią wrażenie :) ... prawie jak w porcie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja bym powiedziała ze foty jak z typowego amerykanskiego filmu, którego akcja rozgrywa sie na przedmiesciach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytamy i czytamy i... jesteśmy pełni podziwu. Czapki z głów

    OdpowiedzUsuń
  4. czapki z głów, gacie w dół, już ja jestem ciekawy ile tego co piszecie i fotografujecie to wasze autorstwo a ile spędzacie w jakimś 9-gwiazdkowym hotelu cały czas w łóżku, już ja Fredka znam....

    OdpowiedzUsuń