niedziela, 21 listopada 2010

Wyplynelismy na suchego przestwor oceanu



Skoro tylko przegralismy wszystkie pieniadze w kasynie, wyplynelismy na suchego przestwor oceanu. Znaczy wybralismy sie poza Las Vegas. Chociaz miasto jest posrodku pustyni, trzeba przyznac ze oferuje sporo mozliwosci zagospodarowania czasu. W miescie Rod Steward, David Copperfield, Cher. Poza nim - Hoover Dam, Wielki Kanion i inne parki narodowe.

Hoover Dam to potezna tama, zbudowana w latach trzydziestych, ktora od tego czasu wystapila w dziesiatkach filmow i seriali (gdzie przewaznie jacys zli ludzie chcieli ja uszkodzic, ale dobry Amerykanin im przeszkadzal). Poniewaz jest oddalona od LV o 30 mil, zbiornik ktory tworzy stanowi zapas wody dla miasta, a dodatkowo elektrownia wodna pozwala neonom kasyn swiecic od zmierzchu do switu. Pomijajac chwilowo chronologie wydarzen, gdy wracalismy do Las Vegas poznym popoludniem - niesamowite wrazenie robi wylaniajace sie nagle zza pustynnych wzgorz morze swiatel.

Wracajac do tamy. Ciekawe jest to, ze obok takich symboli jak Golden Bridge czy Empire State Building, Hoover Dam zostala zbudowana na poczatku lat trzydziestych, kiedy rzad dzielnie walczyl z kryzysem gospodarczym i pompowal pieniadze w projekty, ktore mialy poprawic nastroj obywateli (i wspomoc gospodarke). Klimat, ktory wtedy panowal (poza samym faktem rozslawienia tych "pomnikow" na caly swiat, dobrze oddaje napis na tablicy upamietniajacej "geniusz tworcow" tamy. Pewnie gdyby nasz polski pomnik z
Placu Defilad nie zostal "podarowany", a wlasnie "zbudowany przez polski geniusz i pracowitosc Narodu" - bylby dzis niekwestionowanym powodem do dumy i celem pielgrzymek wzruszonych obywateli. Jak Hoover Dam.



Mielismy szczescie, bo w pazdzierniku tego roku oddano do uzytku (monumentalny, a jakze) most laczacy dwa brzegi rzeki, dwa stany i dwie strefy czasowe. Nam dal mozliwosc obejrzenia tamy z innej perspektywy, a korzystajacym z autostrady - szybki przejazd. Bowiem na drodze prowadzacej przez tame, ktora dotychczas byla jedynym szlakiem miedzy Arizona i Nevada w okregu kilkuset mil, prowadzone sa kontrole bezpieczenstwa przejezdzajacych pojazdow.

Za Skalistymi Gorami, ktore leza na granicy Stanow zaczyna sie pustynia. Po horyzont ciagna sie suche piaski z rosnacymi, czy raczej uschnietymi i czekajacymi leszych czasow, trawami. Linie horyzontu zaklocaja tylko ciemne i grozne gory - wygladajace jak pospiesznie doczepione, zeby nie zanudzic kierowcow korzystajacych z ciagnacej sie miedzy piaskami autostrady.



Lezace po drodze do Wielkiego Kanionu miasteczka eksploatuja na potege legende Route 66 (tak, ktora rozkwitala w latach 30.), ktorej poczatek i koniec mielismy juz okazje ogladac. Teraz przyszedl czas na przejazdzke. Zatrzymalismy sie w jednym z takich miasteczek - Williams, AZ - pieknie przystrojonym juz na swieta. Swiateczna atmosfere potegowala dodatkowo temperatura i zimowy zapach powietrza. Lokalna gazeta nazywala sie zreszta "North Pole News". Nic w tym dziwnego, skoro miasto lezy na wysokosci ponad 2000m n.p.m.*

Stad juz tylko godzina drogi do Wielkiego Kanionu. Poniewaz juz kilka razy nabralismy sie na amerykanskie zachwyty i reklamy (sa w tym mistrzami, trzeba przyznac), wiec i nieufnie zblizalismy sie do Kanionu. Tym bardziej, ze dojazd w ogole nie przypomina znanych wszystkim obrazkow - po prostu ciag dalszy pustyni, bez skrawka przeswitujacych czerwonych skal. Trzeba jednak przyznac uczciwie - Wielki Kanion jest naprawde wielki. I robi wrazenie.

Teraz wrocilismy do Las Vegas i czekamy, az odwroci sie nam karta. Nie w kasynie jednak. Po prostu polowa z nas walczy z grypa.



* z okna naszego hotelu widzielismy piekny szyld "Firearms, gifts, Avon".




1 komentarz: