wtorek, 2 listopada 2010

City of Angels


Troche sie tego nie spodziewalismy. Wiedzielismy, ze Kalifornia to cieply stan i ze czeka nas przyjemna odmiana po kilkunastu stopniach w Nowym Jorku, ale zeby tak od razu powyzej 30 stpni? Oczywiscie nie narzekamy, ale troche nas to zaskoczylo. Przyjemnie. W koncu mamy mozliwosc nadrobic stracone lato, ktore spedzilismy w biurowo-papierowo-naukowych klimatach (pozdrawiamy wspolpracownikow!). A co to za rok bez opalenizny? Jak sie okazuje, rownowaga w naturze musi byc zachowana. Jak sie nie udalo w lipcu, to listopad jest rownie dobry (do tego stopnia, ze Bogus leczy oparzenia).


Oczywiscie korzystamy z pogodowego dobrodziejstwa. Wynajelismy dzisiaj rowery i pojechalismy do Santa Monica. Trasa cudna - ok. 25 km sciezki rowerowej wijacej sie po plazy wzdluz Pacyfiku. Sciezka oczywiscie przygotowana z amerykanskim rozmachem - momentami bardziej przypominala nasze ulice niz rowerowe sciezyny, do ktorych jestesmy przyzwyczajeni. "Bike only!". Rowery za to dozo gorsze - gdzieniegdzie zardzewiale, bez przerzutek - czasami bardziej nam przeszkadzaly w jezdzie niz pomagaly. Potrafily zatrzymac sie w polowie gorki, podczas zjezdzania! Wynajecie porzadnego roweru kosztuje tu niemal tyle, co samochodu, zatem musielismy zadowolic sie tym, co po duzo nizszych kosztach oferowal hostel. Ale sie udalo.


Santa Monica to mocno turystyczne miasto w zasadzie polaczone z LA. Jak wszedzie tu, tak i w nim sasiedztwo z Hollywood daje sie zauwazyc golym okiem. Nie spedzilismy tam wiele czasu, a udalo nam sie zalapac na krecenie kolejnego odcinka jakiegos serialu (jest szansa, ze nawet w nim wystapimy, niechcacy znalezlismy sie bowiem w grupie lazacych w te i z powrotem stazystow). Nam tytul niewiele mowil, ale ogolnie wzbudzal spore zainteresowanie.

Mamy momentami wrazenie, ze znajdujemy sie juz w Meksyku. Jezyk hiszpanski nie tylko wystepuje wszedzie razem z angielskim, ale momentami jest wiodacy. Pracownicy moteli, supermarketow, restauracji to w wiekszosci przedstawiciele nacji latynowskich. Dodatkowo wrazenie to poglebia fakt, ze anglojezyczni amerykanie zachowuja sie troche jak turysci - surfuja, biegaja, jezdza na rowerach - zupelnie, jakby przyjechali tu odpoczac od dnia codziennego, a nie byli gospodarzami. To, kto byl tu pierwszy, wymownie podkreslaja zreszta same nazwy miejscowosci. Od LA poczawszy, przez wspomniana Santa Monice, na Hermosa Beach (gdzie nocujemy) skonczywszy. Meksykanskie wplywy wcale nam jednak nie przeszkadzaja. Wrecz przeciwnie - dzieki nim po raz chyba pierwszy (no, moze drugi) dane jest nam zachwycac sie prawdziwie cudownym, wspanialym meksykanskim jedzeniem. Ja osobiscie jestem wierna fanka burrito, i to pomimo tego ze wybor potraw jest tu duzo wiekszy nic na polnocy, a wszystko smakuje wprost wysmienicie.


P.S. A jak juz jestesmy przy spozywczych sprawach... Jak tu smakuje frappuccino!!! Pilismy niejednokrotnie na polnocy, ale to zupelnie nie to! Tutaj to prawdziwa poezja! Rozkosz! Moment, dla ktorego warto zyc! Ech...

P.S.2 Dzisiaj w spozywczym spotkalismy sie z prawdziwym kuriozum. Chleb niemal zblizony smakiem i konzystencja do naszego, byl niemal 2x tanszy niz prawdziwy amerykanski - czyli tostowy, gumowaty i bez smaku. Nikt nie musial nas namawiac.

P.S.3 I widzielismy dzisiaj rekiny! Albo delfiny. Nie wiemy, bo z daleka.

P.S. 4 Zupelnie niezauwazenie znalezlismy sie na koncu Route 66, ktora prowadzi(-la; bo to trasa historyczna) z Chicago do LA. Dobrze, ze nie wyznaczala nam ona naszej podrozy, bo oznaczaloby to, ze juz czas wracac do Ojczyzny.




3 komentarze:

  1. Mówicie 30stopni.... hę, dobra idę po węgiel, bo w piecu trzeba napalić (a i tak będzie 24st) :)

    OdpowiedzUsuń
  2. to ogłoszenie/obwieszczenie o kręceniu filmu i scenach, jakie mogą się tam rozgrywać, nie jest głupie - kilka dni temu jakiś gorliwy strażnik w filipińskiej miejscowości zastrzelił aktora, który odgrywał scenę porwania kogoś na motocyklu...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha! No widzisz jacy przezorni Amerykanie. Cale szczescie, bo tez scena mrozila krew w zylach! Ogolnie wygladalo to tak, ze koles szedl molem w tlumie ludzi i nagle... zaczynal biec!!! Nie wiadomo, jakie to mogloby emocje w ludziach wywolac, gdyby nie ogloszenie!

    OdpowiedzUsuń