czwartek, 18 listopada 2010

Viva Las Vegas, czyli Ciechocinek w amerykanskim wydaniu


Spodziewalismy sie kiczu i dostalismy go az w nadmiarze. Spodziewalismy sie przepychu i jego skala szczerze nas zaskoczyla. Spodziewalismy sie niekonczoncego sie show i dostalismy go w roznych odmianach - do wyboru, do koloru.
To, czego sie nie spodziewalismy to ogromny, ogromny rozmach i luksus oraz dbalosc o najmniejszy niemal szczegol. Wszyscy, ktorzy - tak jak my - jada do LV z nastawieniem zobaczenia plastikowego kiczu, niech maja swiadomosc, ze kicz owszem jest, ale ze wszech miar luksusowy. Z drugiej jednak strony, kasyna sa rozrywka dla kazdego, wiec nie ma obowiazkowych strojow wieczorowych, a w nawet najbardziej luksusowym mozna sie wtopic w tlum przychodzac w rozciagnietej bluzie dresowej czy adidasach. Automaty do gry mozna chyba liczyc w milionach (a z pewnoscia przegrywane w nich pieniadze; dorzucilismy zreszta swoje trzy grosze, zostajac ostatecznie z mozliwoscia spieniezenia kuponu za 15 centow), instalowane sa nawet przy barze, zeby umozliwic jednoczesnie i picie zamowionych drinkow*, i granie. Wszedzie panuje jednostajny polmrok i o kazdej porze sa klienci. Czas zatrzymuje sie w miejscu.



Las Vegas to miasto, od ktorego moglibysmy zaczac nasza podroz (nie tylko poslubna) i na ktorym moglibysmy ja rowniez zakonczyc. Wszystkie glowne atrakcje Stanow, Europy, a nawet Afryki w pigulce. Brooklyn Bridge? Bardzo prosze - moze nieco mniejszy, ale pospacerowac mozna. Wieza Eiffla - otoz i ona - chyba nawet oryginalnej wielkosci. Statua wolnosci, koloseum, luk triumfalny, piramida, weneckie kanaly i gondole - wszystko jest, zmieszczone na jednej ulicy - Las Vegas Blvd (tzw. Strip).


Kazdego roku przez Las Vegas przetacza sie ok. 37 mln turystow. Hotele (a jest ich pewnie kilkaset) dysponuja ogromna liczba pokoi (nasz - zdaje sie, ze jeden z mniejszych - ma ich ok. 3 tys.). Ceny pokoi - calkowicie dostosowane do mozliwosci turystow. Najtansze juz od dwudziestu kilku dolarow (plus obowiazkowy - jak sie okazalo - pakiet atrakcji, w cenie podobnej**). Dodatkowo hotele przescigaja sie w proponowanych atrakcjach - przykladem sa prywatne hodowle lwow (sztuk ok. 30) czy rekinow (przypominamy, ze wszystko to dzieje sie na pustyni)!
Dodatkowo organizuja liczne wydarzenia: od wybuchow wulkanow, przez pokazy sztucznych ogni, mini-musicale, po (i tu absolutny numer jeden) performance w postaci ogromnej fontanny, zainstalowanej na rozciagnietym na kilkadziesiat metrow sztucznym jeziorze przed hotelem Bellagio. Co 15 minut wytryskuje ona niezliczone strumienie wody w rytm granej muzyki (repertuar przerozny: od Franka Sinatry, przez Elvisa, po Ennio Morricone). Nas pokazy te szczerze zachwycily, wiec wracalismy wiele razy, zeby zobaczyc kolejna odslone. Za kazdym razem stawalismy sie swiadkami fantastycznego wirujacego tanca, podczas ktorego woda (wyrzucana nieraz na wiele metrow w gore) poddawala sie sile muzyki z nieopisana gracja i wdziekiem. Naprawde cudne zjawisko!

Do watkow, ktore nas szczerze zaskoczyly dorzucic trzeba jeszcze jeden (byc moze nawet wywolujacy zaskoczenie najwieksze). Momentami Las Vegas przypominalo nam bardziej Ciechocinek niz miasto rozrywki i rozpusty. Zdecydowana wiekszosc turystow (przynajmniej o tej porze roku), to emeryci - od dziarskich szescdziesiatek przyozdobionych cekinami i z mocna pomadka na ustach, po staruszkow, poruszajacych sie przy uzyciu laski, czy balkoniku pomiedzy kolejno "zaliczanymi" automatami do gry. Widac amerykanscy obywatele w wieku mocno zaawansowanym znajduja inne sposoby na spedzanie czasu wolnego i wydawanie ciezko zarobionych pieniedzy niz ich odpowiednicy w Polsce. W koncu zasluzyli na to!





Oczywiscie istnieje rowniez to Las Vegas, ktore zasluguje na miano Sin City i w pelni realizuje swoje motto - what happens in Vegas, stays in Vegas. Mozna je zobaczyc chocby na kazdym skrzyzowaniu, gdzie stoi zawsze szpaler ulotkarzy wreczajacych usilnie ulotki z nagimi kobietami do towarzystwa, a nawet calymi katalogami, gdzie opcje poszerzaja sie o rubryki 'gay' czy 'swingers'.

* Jesli ktos Was spyta, po zamowieniu shota dowolnej wodki, czy chcecie "chilly", koniecznie i stanowczo odpowiadajcie "NO!", bo inaczej skonczycie ze szklanka wodki zmieszanej z woda. CBDO.

** Te obowiazkowy pakiet atrakcji jest powodem, dla ktorego wykwaterowanie z hotelu zajmuje sporo czasu. Malo ktory klient, ktory pierwszy raz postawil stope na wysuszonej ziemi LV, ma swiadomosc tego, ze bedzie musial zaplacic za internet, gdy nie wzial komputera, silownie i basen, gdy nawet nie pomyslal o jakimkolwiek wysilku fizycznym, czy dowoz z lotniska, w sytuacji, gdy przyjechal taksowka. Dowiaduje sie o tym przy wykwaterowaniu wlasnie i zwykle podejmuje wtedy probe wywiniecia sie z obowiazku, o ktorym nikt go wczesniej nie poinformowal. Co prawda podpisuje sie jakis kwitek przy zakwaterowaniu, ale kto by to czytal?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz